Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 03:05
Przeczytaj:
Reklama
Reklama https://pupkrapkowice.ssdip.bip.gov.pl/
Reklama Senator RP Beniamin Godyla

Z Polski do Papui-Nowej Gwinei (cz. II)

Tydzień temu opublikowaliśmy pierwszą część relacji z podróży członków zespołu Solidaris Brass do Papui-Nowej Gwinei. W tym numerze „TK” opowiemy o tym, co spotkało muzyków w kolejnych dniach egzotycznej eskapady.
Z Polski do Papui-Nowej Gwinei (cz. II)

Źródło: Marek Sobotta

Przypomnijmy, że pobyt zespołu w Papui-Nowej Gwinei trwał tydzień. Podróż rozpoczęła się w niedzielę 26 marca. Głównym celem wyprawy było otwarcie Centrum Muzyki „Manui”, które działa przy parafiach misyjnych prowadzonych przez pochodzącego ze Zdzieszowic księdza Marka Sobottę. 
Zawalił się most

Poniedziałek 27 marca zaczął się bardzo wcześnie. O 6.00 była pobudka, później śniadanie i podróż z Wewak do miejscowości, w której posługuje ksiądz Marek Sobotta, czyli Dagui. Podróż do łatwych nie należała.

- Trzeba pamiętać, że Papua-Nowa Gwinea nie ma jednego systemu drogowego – mówi członek zespołu Łukasz Mandola. - Drogi są tylko dookoła miast i ewentualnie do pobliskich miejscowości. Komunikacja między większymi miejscowościami odbywa się praktycznie tylko drogą powietrzną. Trzeba jednak pamiętać, że bilety lotnicze są drogie, przez co Papuasi najczęściej całe życie pozostają w miejscu swojego urodzenia.

Co ciekawe, życie w Papui-Nowej Gwinei wcale do tanich nie należy. Np. litr benzyny kosztuje tam średnio 15 zł. Na miejscu (poza stolicą) zasadniczo nie spotyka się samochodów osobowych. Po prowizorycznych drogach jeżdżą wyłącznie pickupy i inne pojazdy terenowe. Z kolei członkowie zespołu Solidaris Brass podróżowali bardzo „specyficznym” samochodem.

- Myśmy mówili na to auto „świniobus” – żartuje Łukasz Mandola. – Była to toyota typu busik, którą wcześniej przewożono upolowane świnie. Samochód zasadniczo przeznaczony był dla 9 osób, a nas jechało 15, w tym 3 miejscowych Papuasów. Na szczęście nie musieliśmy brać ze sobą instrumentów dętych, bo zrobił to dzień wcześniej ksiądz Marek.

Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 18 kwietnia - e-wydanie dostępne tutaj.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama